top of page
Szukaj

Burmistrz Cieszyna w latach 1939-1945

Zaktualizowano: 1 dzień temu

Po wojnie rozpoczęło się osądzanie winnych. Wilhelm Koperberg nie uniknął tego losu. Co stało się z cieszyńskim burmistrzem?


Düsseldorf, 9 kwietnia 1948 roku

Komisarz Heggen usiadł w fotelu. Chociaż była to dla niego kolejna podobna sprawa, do każdej podchodził indywidualnie. Pracę, którą mu powierzono w tym regionie, traktował jak dziejową misję. Przełożył kilka dokumentów z lewej strony biurka na prawą, po czym spojrzał na siedzącego obok podkomisarza.

— Teraz sprawa Wilhelma Koperberga, tak? — zapytał, by upewnić się, że leżące przed nim akta są właściwe.

— Tak, Panie Komisarzu — odpowiedział precyzyjnie, mierząc wzrokiem samego zainteresowanego.

— Czy przedstawicielstwo brytyjskie jest w komplecie? — dopytał formalnie, nawiązując do obowiązkowej obecności przedstawicieli Wielkiej Brytanii, którzy nadzorowali proces denazyfikacji w Nadrenii Północnej-Westfalii.

— Zgadza się — odpowiedział jeden z nich.

W przestronnej sali znajdowało się łącznie dziewięć osób. Oprócz przesłuchiwanego, komisarza, dwóch jego zastępców oraz trzech przedstawicieli brytyjskich byli tam jeszcze tak zwani oskarżyciele. Ich rolą było zebranie jak największej liczby faktów, które mieli teraz przedstawić, tak, by Komisja mogła zdecydować o dalszym losie Koperberga.

— Zacznijmy — zarządził komisarz Heggen.

— W imieniu Brytyjskiej Strefy Kontrolnej Rządu Wojskowego Niemiec witam na spotkaniu w sprawie Wilhelma Koperberga, numer 45829. Przesłuchiwany jest osobiście obecny. Proszę o podejście do pulpitu.


Koperberg wstał ze swojego miejsca i z wyraźnym grymasem na twarzy podszedł do wskazanego miejsca. Nie czuł się dobrze. Ukłonił się lekko.

— Data, miejsce urodzenia i aktualny adres? — zapytał komisarz, chcąc zgodnie z procedurą potwierdzić formalności.

— 6 listopada 1908 roku w Düsseldorfie. Miejsce zamieszkania to Haroldstrasse 1 w Düsseldorfie — odpowiedział, ocierając z czoła kroplę potu. Komisarz nie spuszczał z niego wzroku, śledząc każdy ruch Koperberga. Ten, mierzący 178 centymetrów wzrostu i 76 kilogramów wagi, przesłuchiwany wydawał mu się dużo starszy niż 40 lat.

— Wykształcenie? — pytał dalej Heggen, utrzymując żołnierski ton.

— Prawnicze. W 1933 roku zdałem egzamin jako referendarz sądowy, a w 1937 roku jako asesor sądowy — mówiąc, skrzywił się lekko. Czuł ból w plecach.

— Kwestie formalne uznaję za potwierdzone. Poproszę teraz o zreferowanie zebranych dowodów przedstawiciela Biura Rewizyjnego — polecił komisarz.


Wilhelm Koperberg jako burmistrz miasta Teschen
Wilhelm Koperberg jako burmistrz miasta Teschen

Postawny, wysoki mężczyzna, liczący sobie nieco ponad 30 lat, wstał i wziął do ręki plik dokumentów ze swojego biurka. Na jego twarzy nie gościła żadna emocja. Nie patrzył też na przesłuchiwanego.

— Postawiony przed Komisją Pan Wilhelm Koperberg był członkiem Oddziałów Szturmowych SA od października 1931 roku. Do partii narodowosocjalistycznej wstąpił w grudniu tego samego roku, pozostając w niej do 1945 roku. W latach 1933–1935 pracował w Sądzie Okręgowym w Düsseldorfie jako aplikant. Następnie, od 1935 do 1937 roku, jako praktykant w Starostwie Powiatowym w Kolonii. Od października 1937 do marca 1939 roku pracował jako asesor rządowy w Starostwie Powiatowym w Dzierżoniowie (Reichenbach). Od marca do września 1939 roku pełnił funkcję nauczyciela w Śląskiej Szkole Pracowników Urzędów Gminnych w Dzierżoniowie (Reichenbach). Po rozpoczęciu działań wojennych został przeniesiony do Cieszyna (Teschen) na stanowisko burmistrza miasta — zreferował, pieczołowicie trzymając się dokumentacji, której skompletowanie osobiście nadzorował.

— Czy przesłuchiwany potwierdza? — zapytał komisarz.

— Tak — odpowiedział krótko Koperberg. Dłonie miał zaciśnięte w pięści, którymi podpierał się o pulpit, lekko nachylony do przodu.

— Poproszę przedstawiciela oskarżycieli o rozpoczęcie przesłuchania — zadecydował Heggen, biorąc w dłoń czarne pióro.


Oskarżyciel odszedł od swojego stolika i powoli zaczął przechadzać się po sali. Przez chwilę milczał, stojąc tyłem do przesłuchiwanego. Wyglądało to tak, jakby wypatrywał, co dzieje się za wielkim oknem.

— Dość wcześnie dołączył pan do SA i NSDAP. Zanim partia zdobyła władzę — rzekł po chwili.

— Wpłynęła na to sytuacja gospodarcza. Byłem wówczas studentem prawa. Moi rodzice prowadzili firmę budowlaną, która upadła na skutek kryzysu. Ich majątek został przejęty przez komornika, a ja musiałem podjąć się pracy dorywczej, by się utrzymać — zaczął Koperberg, lecz oskarżyciel szybko mu przerwał.

— Miał pan nadzieję na finansowe wsparcie ze strony partii? — zapytał.

— Nie. Dostrzegając głębszą przyczynę powszechnych problemów ekonomicznych, uwikłałem się w nazistowską propagandę. Nie byłem wcześniej zaangażowany politycznie. Widząc konflikt pomiędzy burżuazją a klasą robotniczą oraz wzajemne zwalczanie się partii politycznych, uwierzyłem, że propagowane przez narodowych socjalistów hasła są kluczem do złagodzenia powszechnego niedostatku i poprawy warunków życia. Jak człowiek porządny, ufałem w przyzwoitość i uczciwość władz partii — tłumaczył. Mówiąc, łapał kontakt wzrokowy z komisarzem, jego zastępcami i Brytyjczykami.

— I uznał pan, że dołączenie do Oddziałów Szturmowych SA jest przyzwoitym i uczciwym sposobem na rozwiązanie problemów, które były powszechne w całej Europie, nie tylko w Niemczech?

— Byłem w rezerwie SA. Pełniłem zwykłe obowiązki, ale tylko do połowy 1932 roku, kiedy to wziąłem urlop, by przygotować się do egzaminu państwowego. Nie byłem aktywnym członkiem. Nie zaprzeczam, że wstąpiłem do SA i do partii dobrowolnie. Miałem wówczas 23 lata i początkowo wierzyłem w słuszność głoszonych przez nią haseł.

— Ach tak. A więc kiedy pańscy koledzy z SA, w sierpniu 1932 roku, pobili do nieprzytomności Konrada i Alfonsa Piecuchów, a następnie, na oczach ich matki, zamordowali tego pierwszego, to wciąż wierzył pan w pokojowe cele Hitlera i jego zapewnienia, że pragnie stworzyć armię narodową, a inne działania związane z agresją i przemocą odrzuca? — oskarżyciel spojrzał Koperbergowi prosto w oczy.

— Nie pochwalałem tych działań — odpowiedział szybko, biorąc głęboki oddech.

— Ale nie miał pan problemu z faktem, że Hans Frank, jeden z wysoko postawionych przełożonych partii, skomentował to wydarzenie słowami, iż „dwojako przysłużyli się oni Rzeszy — po pierwsze, zabijając Polaka, a po drugie, komunistę”. Co więcej, ówczesny pański idol, Adolf Hitler, na wieść, iż pańscy koledzy z SA zostali skazani na karę śmierci przez rząd Rzeczypospolitej, na łamach prasy nazistowskiej, którą pan z pewnością czytał, obwieścił, iż „w obliczu tego potwornego krwawego wyroku łączy się z nimi w uczuciu bezgranicznego przywiązania, a ich uwolnienie staje się od tej chwili sprawą waszego honoru, a walka z rządem, za którego ten wyrok został wydany waszym obowiązkiem”? Czyż nie utożsamiał się pan wówczas z tymi ideami? — ton oskarżającego był mocny. Widać było po nim dobre przygotowanie.

— Nigdy nie utożsamiałem się z takimi praktykami ani poglądami. Jako student prawa kierowałem się ku prawnym rozwiązaniom mającym poprawić sytuację gospodarczą Niemiec. Ideologia polityczna była mi obca — Koperbergowi drżał głos.

— Jednak nie zrezygnował pan z członkostwa ani w SA, ani w NSDAP, mimo że jawnie pochwalały brutalną przemoc — skomentował, nie czekając na odpowiedź.

— Lojalność wobec partii przyniosła panu realne profity. Tuż po wybuchu wojny otrzymał pan stanowisko burmistrza w okupowanym Cieszynie — przeniósł wątek na rok 1939.

— Moja nominacja na burmistrza nie była oparta na żadnej działalności partyjnej. Przeciwnie, po wybuchu wojny zostałem 26 września 1939 roku oddelegowany przez rząd we Wrocławiu do Cieszyna jako osoba niezdolna do służby wojskowej. Następnie tamtejszy starosta, Albert Smagon, powołał mnie na stanowisko pełniącego obowiązki burmistrza, z możliwością odwołania w dowolnym momencie.

— Z jakiego powodu to zastrzeżenie? — dopytał oskarżyciel.

— Przed moim powołaniem obowiązki te pełnił Artur Gabrisch, miejscowy cieszyński Niemiec, będący od 1922 roku wiceburmistrzem miasta. Jednak odkryto, że jego żona Käthe jest pełnej krwi Żydówką, co zgodnie z ustawami norymberskimi skutkowało jego zwolnieniem — wyjaśnił. Przysłuchujący się tym wyjaśnieniom komisarz Heggen zaczął sprawdzać w dokumentach, czy słowa Koperberga mają potwierdzenie w faktach.

— Musiała to być dla pana nobilitacja osiągając takie stanowisko — oskarżyciel próbował wytrącić Koperberga z równowagi, by ten nie czuł się pewnie.

— Przyjąłem tę nominację jako etap życia zawodowego. Podkreślam, że partia nie miała z tym nic wspólnego. Co więcej, byłem wówczas całkowicie nieznany społeczności górnośląskiej zarówno partyjnej, jak i państwowej. Z tego względu przez półtora roku pozostawałem na stanowisku pełniącego obowiązki burmistrza, nie etatowego — argumentował ze swojej perspektywy.

— Jednak fakt pozostawania członkiem SA i NSDAP znacznie umożliwił panu objęcie tego stanowiska — stwierdził oskarżyciel, po czym znów się odwrócił i wolnym krokiem zaczął zmierzać w stronę stolika, na którym miał notatki.

— Jako urzędnik nie mogłem dokonać zerwania z partią, ponieważ z całą pewnością straciłbym pracę, a co za tym idzie źródło utrzymania mojej rodziny. Uważam jednak, że poprzez moją ogólną postawę i działania jasno udowodniłem, że pomimo formalnych ograniczeń w rzeczywistości nie byłem aktywistą. W moim urzędzie służyłem zasadom człowieczeństwa i sprawiedliwości najlepiej, jak potrafiłem, i osobiście wyrażałem opór wobec nieludzkich i moralnie nieuzasadnionych działań partii. Zapobiegałem nadużyciom oraz udzielałem pomocy i wsparcia licznym osobom prześladowanym i zagrożonym politycznie — w jego głosie słychać było emocje, co ucieszyło oskarżyciela. Odwrócił się natychmiast w jego stronę.

— Chce nas pan przekonać, iż ta niby szlachetność wpłynęła na pański awans w 1941 roku? W marcu został pan przecież pełnoetatowym burmistrzem z pensją wynoszącą dziewięć tysięcy marek, a w listopadzie mianowano pana starszym liderem wspólnoty i wręczono brązowy medal — zakpił z jego wyjaśnień.

— Mój awans na stanowisko pełnoetatowego burmistrza tego 28-tysięcznego miasta wynikał z reformy administracyjnej, która miała miejsce miesiąc wcześniej. Prowincja Śląska została podzielona — wyłoniono z niej Prowincję Górnośląską i na całym jej terenie porządkowano tematy urzędowe. Wówczas starosta cieszyński, Udo Krüger, powołał mnie na stały etat z powodów mojego wykształcenia, kwalifikacji oraz osiągnięć administracyjnych — Koperberg także był przygotowany do tego przesłuchania. Przez wiele miesięcy poprzedzających ten kwietniowy dzień 1948 roku starał się zebrać jak najwięcej dowodów na swoją obronę. — Z kolei awans i brązowy medal przydzielano automatycznie po dziesięciu latach członkostwa w partii. Nawet nie byłem obecny podczas tego wydarzenia, bowiem przebywałem z żoną na urlopie w uzdrowisku Trenčianske Teplice na Słowacji.

— Proszę się ustosunkować do największej i najokrutniejszej zbrodni popełnionej na terenie administrowanego przez pana miasta, która miała miejsce 20 marca 1942 roku. Zamordowaliście wówczas dwudziestu czterech Polaków, starannie reżyserując ten bestialski spektakl, na który ściągnęliście ponad sześć tysięcy widzów — oskarżyciel przytoczył fakty z trzymanych w dłoni dokumentów, po czym podszedł do Koperberga i rzucił przed niego zdjęcia powieszonych wówczas mężczyzn.


Wilhelm Koperberg w latach wojennych
Wilhelm Koperberg w latach wojennych

Koperberg oniemiał. Nie widział wcześniej tych fotografii. Drżącą dłonią wziął je i zaczął przeglądać. Po chwili odłożył plik i palcami przetarł oczy. Głęboko oddychał. Komisarz bacznie obserwował postawę przesłuchiwanego. Oskarżyciel wziął z powrotem materiał dowodowy.

— Przecież doskonale pan wie o tej zbrodni — rzucił sucho, lecz głośno.

— Tak, jestem świadomy tego, co wydarzyło się tego dnia — odpowiedział były burmistrz miasta.

— I co z tego?! — nie schodził z podwyższonego tonu.

— Potępiłem tę zbrodnię. Nie mogłem jednak jej powstrzymać — zaczął. — Był to mord polityczny, o którym zdecydował reżimowy sąd specjalny powiązany z policją i Gestapo, nie z urzędem miasta.

— Skoro twierdzi pan, że jako burmistrz służył zasadom człowieczeństwa i sprawiedliwości oraz osobiście wyrażał opór wobec nieludzkich i moralnie nieuzasadnionych działań partii, to dlaczego nie zrobił pan wszystkiego, by powstrzymać tych, którzy ten wyrok podjęli?! — gestykulował, mówiąc z wyraźną złością w głosie.


Koperberg znów zamilkł. Pochylił głowę.

— W tym okresie mierzyłem się z osobistą tragedią… — powiedział cicho, przez co oskarżyciel go nie zrozumiał.

— Głośniej! — krzyknął.

— Nie dysponowałem wiadomościami o planowanych wydarzeniach w tamtym okresie. Nie mogłem zaingerować — powiedział po odchrząknięciu.

— Chce nam pan wmówić, że jako burmistrz nie był pan poinformowany o planowanej publicznej egzekucji z udziałem sześciu tysięcy obecnych?!

— W tamtym okresie straciłem kontrolę nad tym, co dzieje się w urzędzie — wyznał.

— Wygodna odpowiedź — uciął oskarżyciel.

— Z jakiego powodu? — odezwał się nagle komisarz Heggen, który dotąd nie wtrącał się w tok postępowania swojego towarzysza.


Kattowitzer Zeitung o śmierci Klary Koperberg, która miała miejsce 9 lutego 1942 roku
Kattowitzer Zeitung o śmierci Klary Koperberg, która miała miejsce 9 lutego 1942 roku

Koperberg znów zamilkł. Spojrzał na komisarza.

— Ponieważ straciłem wówczas żonę — powiedział, po czym wziął głęboki oddech, który pomógł mu opanować emocje.

— Proszę szerzej to wyjaśnić — oskarżyciel był zaskoczony tą informacją. W dokumentach, którymi dysponował, nie było żadnej wzmianki o żonie burmistrza.

— Do Cieszyna przyjechałem wraz z moją żoną Klarą. Oboje pochodziliśmy z Düsseldorfu. Ona także urodziła się w 1908 roku. W zasadzie byłem od niej młodszy zaledwie o dziewięć dni. Łączyła nas wyjątkowa więź, zarówno uczuciowa, jak i poglądowa — mówił wolno, z wyraźnym sentymentem. — Polityka zagraniczna Hitlera, a zwłaszcza nieuzasadnione wszczęcie wojny i kampania antyżydowska z 1938 roku, całkowicie przekreśliły naszą wiarę w uczciwość kierownictwa partii i zraziły nas do niej. Przyjmując stanowisko burmistrza, uznałem, że będę przydatny w ochronie lokalnej społeczności przed wygórowanymi i nieuzasadnionymi postępkami lokalnej partii. Do tego namówiła mnie właśnie Klara. Niestety zachorowała i odeszła 9 lutego 1942 roku, mając niewiele ponad trzydzieści trzy lata. Została pochowana na Cmentarzu Komunalnym w Cieszynie. Tam pozostała po wieczność — kiedy skończył, wyjął z kieszeni haftowaną chusteczkę i przetarł oczy.


Oskarżyciel dał chwilę Koperbergowi, by opanował emocje. Dla przesłuchiwanego było to trudne wspomnienie. Miał świadomość, że już nigdy nie będzie mógł odwiedzić miejsca pochówku swojej żony, ani nikt nie złoży na jej grobie kwiatów. Granice powojennej Europy się zmieniły.

— Nigdy nie popełniłem czynu przestępczego ani nagannego — ciągnął dalej Koperberg po chwili. — Nie byłem zwolennikiem narodowego socjalizmu w tamtym okresie i nie nadużywałem swoich wpływów. Wręcz przeciwnie, starałem się zapobiegać takim nadużyciom w miarę swoich możliwości i w zgodzie ze swoim sumieniem. Przyznaję, iż padłem ofiarą młodzieńczego błędu wynikającego z niedoświadczenia i trudności ekonomicznych, jednak moje intencje były szczere. Moja praca zawodowa była typowa dla urzędnika administracyjnego, oparta na wykształceniu i apolitycznych relacjach.


Oskarżyciel krążył jeszcze chwilę po sali, po czym spojrzał na Heggena, dając sygnał, że nie ma więcej pytań. Komisarz podziękował swojemu towarzyszowi. Zwrócił się do przedstawicieli brytyjskich z pytaniem, czy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej od przesłuchiwanego. Ci jednak nie skorzystali. Heggen poprosił drugiego z oskarżycieli, by zabrał głos.


Drugi z nich, lekko otyły, czterdziestoletni mężczyzna, wziął pod pachę swoją teczkę z dowodami i stanął przy stoliku ustawionym na środku. Otworzył ją, wyjął pierwszy dokument, a resztę odłożył.

— Zgromadziliśmy zeznania świadków — powiedział, zakładając jedną ręką okulary — które dostarczyły nam więcej informacji na temat pańskiej działalności w charakterze burmistrza Cieszyna. Uwzględniliśmy łącznie dwadzieścia cztery oświadczenia. Wszystkie złożono pod przysięgą. Pochodzą one od zweryfikowanych i wolnych od oskarżeń osób. Kolejno będę prosił pana o ustosunkowanie się do poszczególnych zeznań — oświadczył. — Czy pan to rozumie? — zapytał drugi oskarżyciel.

— Tak — przytaknął Koperberg, po czym z wyraźnym grymasem na twarzy poruszył plecami, chcąc w ten sposób dać sobie ulgę.

— Może chce pan usiąść? — zapytał komisarz Heggen, zauważając, że przesłuchiwany kolejny raz zmaga się z bólem pleców.

— Nie, dziękuję — odparł.

— Kontynuujmy zatem — polecił komisarz.

Artur Gabrisch - wiceburmistrz Cieszyna w latach 1922-1939 oraz senator II Rzeczypospolitej. 	Źródło: senat.edu.pl
Artur Gabrisch - wiceburmistrz Cieszyna w latach 1922-1939 oraz senator II Rzeczypospolitej. Źródło: senat.edu.pl

— Świadek pierwszy to Artur Gabrisch, urodzony 26 lutego 1881 roku w Cieszynie, obecnie zamieszkały przy Wassergasse 10/15 w Wiedniu. Czy jest panu znany? — zapytał drugi oskarżyciel, tuż po wymienieniu porozumiewawczego spojrzenia z Heggenem.

— Tak.

— Jakie łączyły was relacje?

— Pan Gabrisch był moim poprzednikiem na stanowisku pełniącego obowiązki burmistrza Cieszyna, a następnie moim zastępcą. Łączyły nas relacje zawodowe.

— Co wydarzyło się po pańskim przyjeździe do Cieszyna we wrześniu 1939 roku? — widać było, że oskarżający czyta pytania z kartki.

— Starosta powiatu cieszyńskiego, Albert Smagon, wyznaczył mnie na miejsce pana Gabrischa z powodu żydowskiego pochodzenia jego żony. Zaproponowałem mu wówczas stanowisko wiceburmistrza miasta. Udało się utrzymać go na tym stanowisku do grudnia 1939 roku, kiedy to starosta Smagon zażądał od niego rezygnacji. Natychmiast udałem się wówczas do starosty z protestem. Jednak z powodu jego podejścia do polskiej ludności miasta, która stała w opozycji do narracji partii, oraz z uwagi na żydowskie pochodzenie żony Gabrischa, mój protest został całkowicie odrzucony. W tych okolicznościach ubolewałem z tego powodu oraz wyraziłem pisemnie wdzięczność za jego wielkie zasługi i osiągnięcia dla miasta — relacjonował Koperberg.

— Pan Gabrisch zeznał, że wielokrotnie stawał pan w jego obronie. Proszę przytoczyć przykłady — polecił drugi oskarżający. W ten sposób cała komisja weryfikowała, czy oświadczenia przesłuchiwanego i świadka są ze sobą zgodne.

— Mogę zaświadczyć, co również jest możliwe do zweryfikowania, że wystarałem się o odzyskanie licencji kominiarskiej dla pana Gabrischa, która została mu cofnięta po usunięciu go z urzędu. Ponadto uzyskałem pozwolenie na wyjazd do Generalnego Gubernatorstwa dla jego syna, Karla, który 2 września 1939 roku został usunięty ze stanowiska urzędnika sądowego w Cieszynie z powodu ustaw norymberskich, kwalifikujących go jako mieszańca rasowego pierwszego stopnia.

— Jaki stosunek miał pan do Käthe Gabrisch, żydowskiej żony Artura? — dopytał jeszcze, zanim odłożył dokument z zeznaniami do teczki.

— Razem z moją żoną utrzymywaliśmy ciepłe relacje z całą rodziną Gabrisch… — oświadczył, po czym dodał: — Ach, i przypomniałem sobie właśnie, że wydałem pani Gabrisch zaświadczenie zwalniające ją z obowiązku noszenia Gwiazdy Dawida. Miało to miejsce na długo przed tym, gdy zostało to rozszerzone na pozostałych małżonków Niemców.


Wilhelm Koperberg (stoi) w biurze burmistrza Cieszyna w 1944 roku
Wilhelm Koperberg (stoi) w biurze burmistrza Cieszyna w 1944 roku

Oskarżyciel spojrzał na swojego towarzysza, który wcześniej przesłuchiwał Koperberga, by zorientować się, czy ten chce zapytać o coś jeszcze. Ten pokręcił jedynie głową.

— Ihno Alberts, urodzony 30 października 1910 roku w Pilsum, obecnie pełniący funkcję starosty powiatowego Norden w Brytyjskiej Strefie Kontrolnej. Czy jest panu znany? — zapytał o drugiego świadka.

— Tak. Pracował w latach 1940–1945 w Urzędzie Miasta w Cieszynie — najpierw jako inspektor miejski, a następnie jako dyrektor administracji. Podlegał mi bezpośrednio — oświadczył Koperberg, po czym znów podparł się zaciśniętymi pięściami o pulpit.

— Proszę wyjaśnić, na czym polegała sprawa Agnes Glajcar, jeśli pan pamięta — poprosił oskarżyciel.

— Pamiętam bardzo dobrze. Pani Glajcar była pracownicą urzędu, cieszynianką. Starosta powiatowy Udo Krüger, który objął urząd chyba w połowie 1940 roku, polecił mi ją zwolnić, ponieważ jej mąż był poszukiwany przez Gestapo. Odmówiłem. Sytuacja powtarzała się kilkukrotnie, jednak konsekwentnie sprzeciwiałem się staroście. Pani Glajcar pracowała w mojej administracji do samego końca wojny.


Drugi oskarżyciel ponownie spojrzał na swojego towarzysza. Ta część przesłuchania miała na celu jedynie zweryfikowanie zgodności zeznań, dlatego zadawano mniej pytań dodatkowych. Jednak pierwszy oskarżyciel podniósł dłoń, dając do zrozumienia, że chce o coś zapytać. Udzielono mu głosu.

— Dlaczego, panie Koperberg, tak chronił pan tę kobietę?

— Nie chroniłem tylko jej. Stawałem w obronie wielu pracowników, kiedy w mojej ocenie Gestapo nie miało prawa żądać zwolnienia — skomentował.

— Nie mam więcej pytań — uciął pierwszy oskarżyciel.


Prowadzący tę część przesłuchania wyciągnął z teczki kolejny dokument. Poprawił na nosie okulary. Wyczytał trzeciego ze świadków, którym był Wilhelm Finger, kierownik Wydziału Mieszkaniowego i Nieruchomości w Urzędzie Miasta w Cieszynie od marca 1941 do 30 kwietnia 1945 roku.

— Proszę nam opowiedzieć o swoim konflikcie z szefem Gestapo, Markwitzem.

— Pan Markwitz kwestionował moją politykę przydziału mieszkań, ponieważ odmówiłem mu przejęcia wielu nieruchomości przez funkcjonariuszy cieszyńskiego Gestapo. Zagroził mi wówczas wszczęciem śledztwa w tej sprawie, jednak mimo to kontynuowałem obraną przez siebie politykę — wyjaśniał. Jako prawnik z wykształcenia miał pamięć do wielu szczegółów.— Czy pamięta pan może jakieś sytuacje związane z polityką nieruchomości w Cieszynie, mające wpływ na dominujące religie w mieście?

— Zdecydowanie tak. Otwarcie potępiłem decyzję starosty o eksmisji katolickiego biura parafialnego. Jednocześnie przekazałem proboszczowi cieszyńskiej parafii Marii Magdaleny, Aloisowi Dyllusowi, inny budynek na terenie należącym do miasta — zeznając, Koperberg powoływał się na konkretne sytuacje. — Ponadto, kiedy klasztor sióstr boromeuszek został skonfiskowany przez SS na potrzeby Volksdeutsche Mittelstelle, wielokrotnie domagałem się zwrotu budynku klasztornego pod kontrolę zakonu. Późniejszy sukces tego przedsięwzięcia był w dużej mierze moją zasługą. Chciałbym także zaznaczyć, że kierownictwo partii wielokrotnie domagało się rozbiórki żydowskiego domu modlitwy przy ulicy Hinterstoissera. Wówczas odmówiłem pod pretekstem potrzeby magazynowej dla Teatru Miejskiego. Dzięki temu budynek przetrwał wojnę — powiedział, po czym jęknął z bólu.

— Coś się stało? — zapytał komisarz Heggen.— Przepraszam, to z powodu mojej choroby — wyjęknął Koperberg, trzymając się za lędźwie.

— Czy potrzebuje pan interwencji medycznej? — zapytał Heggen.

— Nie, dziękuję.— Możemy przesunąć przesłuchanie, jeśli wymaga tego sytuacja — zaoferował komisarz, chociaż w głębi duszy nie chciał odwlekać zakończenia tej sprawy.

— Naprawdę nie ma takiej potrzeby. Cierpię na zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa od wielu lat i nie będzie lepszej okazji, by udzielić wszelkich wyjaśnień — powiedział, po czym powoli znów się wyprostował.


Członkowie komisji spojrzeli po sobie, po czym zgodnie, choć niemo, uznali, że należy kontynuować przesłuchanie.

— Proszę wyjaśnić jaką postawę zajął Pan w ostatnich miesiącach wojny?

— Przygotowywałem urząd do ewakuacji. Podjąłem wielokrotne i liczne starania, by miasto zostało poddane bez walki, wbrew wcześniejszym planom. Uważam, że dzięki temu oszczędzono setki ludzkich istnień, zabudować oraz infrastrukturę. Przez moje działania Kreisfuhrer Volkssturmu SA, Hehnel, nazwał mnie „sabotażystą”.1 maja 1945 roku na rozkaz Komisarza Obrony Rzeszy ewakuowałem się. Od 9 sierpnia 1945 roku do 1 kwietnia 1947 byłem internowany jako cywil z powodu automatycznego aresztowania.


Kolejnym świadkiem, który złożył oświadczenie, był Robert Ludwig, dyrektor Teatru Miejskiego w Cieszynie w latach 1941–1945. Zeznał, że dzięki zaangażowaniu Koperberga teatr ten był jedynym na Górnym Śląsku, spośród trzystu, który pozostawał całkowicie niezależny od zarządzania partyjnego. Zaświadczył, że działo się to przy sprzeciwie nadprezydenta Górnego Śląska, Fritza Brachta. Dodał, że Koperberg pozwolił mu zatrudniać w teatrze osoby innych narodowości. Do zespołu technicznego, chóru czy konserwacji rekrutował Polaków i Czechów, Rosjanina jako solistę, a Czecha jako aktora. Koperberg pytany o to, odpowiadał rzeczowo, powołując się na konkretne nazwiska.


Weryfikacja oświadczeń trwała jeszcze dwie godziny. W tym czasie Koperberg udzielał wyjaśnień dotyczących między innymi zeznań Alfonsa Wierschke, dyrektora cieszyńskiego oddziału Dresdner Banku, który został aresztowany przez Gestapo w styczniu 1945 roku, a wyciągnięty z więzienia dzięki Koperbergowi. Opowiedział komisji o swoim kuzynie, Wilhelmie Schmitzu, który jako antynazista trafił do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen pod numerem 2687 i zaświadczył, że w prywatnych rozmowach Koperberg deklarował się jako przeciwnik ideologii hitlerowskiej. Omówiono także zeznania Heinricha Falcka, byłego urzędnika w Cieszynie, który potwierdził, że mimo sprzeciwu partii Koperberg zatrudniał katolickie zakonnice w Domu Dziecka, a także zezwalał parafii ewangelickiej na regularne pochówki na wydzielonej i przekazanej jej na własność części cmentarza.


Fragment decyzji Komisji Denazyfikacyjnej dotyczącej Wilhelma Koperberga
Fragment decyzji Komisji Denazyfikacyjnej dotyczącej Wilhelma Koperberga

Po zakończeniu wszystkich czynności procesowych komisja wyprosiła z sali Koperberga. Narada nie trwała długo. Po półgodzinnej dyskusji zaproszono go z powrotem.

— Proszę spocząć — powiedział komisarz Heggen. — Jedynie Bóg wie, jaka jest prawda na temat wszystkich pańskich działań, okoliczności oraz postaw. Dziejowa sprawiedliwość zweryfikuje także pańską osobę. Jeśli dopuścił się pan jakiejś zbrodni, do końca życia będzie pan naznaczony zbrukanym sumieniem. Do końca swoich dni będzie pan oglądać się przez ramię, z obawy przed zemstą — mówiąc, patrzył głęboko w oczy Koperbergowi. Ten stał wyprostowany, choć na jego twarzy widać było przejęcie.


W końcu komisarz wstał, a wraz z nim pozostali. Koperberg także podniósł się ze swojego miejsca.

— My, tu obecni, wchodzący w skład Komisji Denazyfikacyjnej działającej w imieniu Brytyjskiej Strefy Kontrolnej Rządu Wojskowego Niemiec, zgodnie uznaliśmy, iż Wilhelm Karl Koperberg został zakwalifikowany do kategorii IV jako współpodążający, ale nieobciążony winą. Na tym komisja zakończyła posiedzenie.


P.S.Wilhelm Koperberg przeprowadził się w latach 50. do miasteczka Gerlingen-Schillerhöhe koło Stuttgartu, gdzie mieszkał przy Bopserwaldstraße. Zmarł 27 lipca 1961 roku w wieku 53 lat. Jego żona, Klara Koperberg, spoczywa na cmentarzu komunalnym w Cieszynie — dział V, rząd A, numer 15.


Autor: Jonasz Milewski

Żródła: Landesarchiv NRW w Niemczech

 
 
 

Komentarze


bottom of page