top of page
Zdjęcie autoraJonasz Milewski

Cieszyńska arystokratka, która zmarła w nędzy

Zaktualizowano: 15 maj

Gabriele von Thun und Hohenstein została zapamiętana jako "Dobra Pani z Kończyc Wielkich". Ta cieszyńska arystokratka, była znana z dobroczynności i poświęcenia szczególnie dla dzieci. Władza komunistyczna odebrała jej wszystko, oprócz życia.


Gabriele von Thun und Hohenstein. Źródło: Zamek Cieszyn

Serce waliło jej jak młotem. Oddychała ciężko. Jej dłonie, odziane w jedwabne rękawiczki, drżały, co skrzętnie próbowała ukryć. Spojrzała na Elżbietę, stojącą przy oknie i nerwowo ściskającą chusteczkę. Chociaż wiosenne promienie słoneczne oświetlały jej twarz, to nie gościł na niej nawet cień radości. Była przerażona.

 

Gabriela podniosła się z wyściełanego aksamitem fotela. Złapała laskę i wolnym krokiem zaczęła krążyć po salonie. Nie było jej łatwo. Miała prawie 73 lata i doskonale rozumiała co oznaczają ograniczenia związane z wiekiem. Nigdy jednak nie narzekała. To nie było w jej stylu. Słabo pamiętała swoją matkę, która zmarła, gdy Gabriela była zaledwie pięciolatką, jednak przyswoiła sobie jej częste powiedzenie „lituj się nad innymi, lecz nie wzbudzaj litości”. Nie wiedzieć dlaczego, ale stanęła jej przed oczami postać zmarłej przed wieloma laty matki. Zapamiętała kilka chwil z ich ostatniego, wspólnego lata. Był wówczas rok 1878. W Pałacu Gross-Kuntschitz (pl. Kończyce Wielkie), który stanowił ich dom, drzwi zawsze stały otworem. Do hrabiostwa Eugena & Marii Larisch- Mönnich przychodziło mnóstwo ludzi. Uwielbiali pomagać. Mała Gabriela oraz jej dwie siostry, Henrietta i Fanny obserwowały matkę i czerpały radość chociażby z pikników na których częstowali i rozdawali zabawki miejscowym dzieciom. Nagła śmierć matki po upadku z konia, a dwa lata później i śmierć ojca, całkowicie zmieniły życie tych trzech dziewczynek. Opuściły Kończyce, by wyjechać do Wiednia, gdzie zamieszkały u wuja, Franza Deyma von Stříteža.

 

Pałac rodziny Thun und Hohenstein w Kończycach Wielkich za czasów, kiedy mieszkała tam hrabina. Źródło: fotpolska.eu

Gabriela uśmiechnęła się w myślach na wspomnienie tamtych beztroskich, dziecięcych lat. „Ileż to się zmieniło od tamtych czasów”, pomyślała. „Wujkowie i ciocie zmarli wiele lat temu, cesarstwo przestało istnieć, a teraz? Teraz to już lepiej milczeć o tym do czego doprowadzony został świat”.

 

Gabriela podeszła do stojącej przy oknie Elżbiety. Kobieta ta spędziła w pałacu większość swojego życia. Zatrudniła się na początku wieku jako opiekunka do dzieci hrabiny. Gdy pojawiły się na świecie jej wnuki, Elżbieta zajęła się opieką także nad nimi. I tak mieszkała w pałacu już ponad 45 lat. Przez ten czas zaprzyjaźniły się ze sobą.


Gabriele von Thun und Hohenstein około 1900 roku

Elżbieta spojrzała na hrabinę zatroskanym wzrokiem.

- Myśliwce lecą jeden za drugim, wciąż słychać spadające bomby, a odgłos wystrzeliwanych kul jest coraz bliżej – nerwowo relacjonowała, jak gdyby wyglądanie przez okno dostarczyło jej jakichś informacji.

- Elżbieto, odetchnij głęboko. Zamartwianiem się ni o łokieć jeden nie przedłużymy życia swego. Wiesz przecie o tym – pogłaskała ją po ramieniu.

- Wiem hrabino, jednak nie tak łatwo przestać myśleć o tym, co się może stać. Ludzie opowiadali takie przerażające rzeczy o sowietach... Za kogo nas uznają? Za Niemców, za Polaków, za Ślązaków? Za kogo uznają Panią, hrabino?

- Miarą człowieka jest dobro, które uczynił i zło, którego nie wyrządził, nie język jakiego używa – powiedziała z pełnym przekonaniem.

- Tyle dobra Kończyce, Cieszyn, wszystkie okoliczne miejscowości zawdzięczają hrabinie, tyle dobra! Nawet teraz, kiedy naziści tak bardzo wywrócili nasz świat do góry nogami, dawała hrabina ludziom pracę i chroniła w pałacu, nie zważając na zagrożenia.

- Elżbieto, to powinność, którą narzuca człowieczeństwo. Krzty bohaterstwa w tym nie ma – powiedziała wzruszona po czym odwróciła się i wolnym krokiem poszła w stronę stoliczka, na którym stała filiżanka z herbatą.


Portret Hrabiego Felixa von Thuna und Hohensteina z 1936 roku. Źródło: Muzeum Śląska Cieszyńskiego

Gabriela wzięła głęboki oddech. Starała się opanować cisnące do oczu łzy. Spojrzała na wiszący na ścianie portret zmarłego przed prawie czterema laty męża. Hrabia Felix von Thun und Hohenstein także wywodził się z arystokratycznej rodziny. Jego brat, Josef pełnił przez kilka lat funkcję Prezydenta Śląska Austriackiego za czasów monarchii. Często spotykali się rodzinnie w Kończycach Wielkich, gdzie Gabriela organizowała uroczystości, podczas których gościła w ogrodach przypałacowych miejscową ludność i arystokrację. Organizowała wśród austriackiej arystokracji zbiórki pieniędzy, po czym przekazywała je na fundusz pomocy dla ubogich. Jeszcze za starej Austrii okazją ku temu były urodziny cesarza, 18 sierpnia. Po raz pierwszy zorganizowała je w 1900 roku. Wówczas świętowaniu towarzyszył pokaz sztucznych ogni, wielki poczęstunek oraz obdarowanie dzieci zabawkami. Po I wojnie światowej, kiedy administrację przejęła II Rzeczpospolita, kontynuowała tradycję spotkań. Felix z podziwem patrzył na działania żony. Wspierał ją. Przeżyła z nim 48 szczęśliwych lat. Często chodziła na cmentarz w Kończycach, by choć w myślach, być przy nim bliżej.

 

Gabriela sięgnęła dłonią po filiżankę, ale nie zdążyła nawet napić się łyka, bowiem przerażona Elżbieta krzyknęła: „Jadą”. Odgłos warczących silników opanował pałacowy ogród. Kilkanaście małych radzieckich samochodów wojskowych i kilka ciężarówek wjechało na podjazd. Jeden z żołnierzy wystrzelił z pistoletu kilka razy w powietrze. Hrabina nakazała zebrać wszystkich w głównym salonie. Chciała uniknąć konfrontacji na zewnątrz.


Anna von Thun und Hohenstein, urodzona 20 VI 1902 roku w Kończycach Wielkich. Najmłodsza córka hrabiny

W przeciągu kilku chwil rodzina i pracownicy zebrali się wokół hrabiny. Stali przerażeni w salonie na pierwszym piętrze, czekając na to co się wydarzy. Wnuczka Gabrieli, 14-letnia Isabele złapała ją za rękę. Chcący wykazać się odwagą 17-letni Erwein Junior, najstarszy wnuk hrabiny, wysunął się na przód. Jego zapędy szybko ukróciła Alix, matka nastolatka, przyciągając go do siebie. W oddali stała także córka Gabrieli, 43-letnia Anna, pozostająca panną. Płakała.

 

Przez uchylone okno, oprócz kwietniowych zapachów świeżości, zaczęły wpadać także rosyjskie przekleństwa i głośny śmiech. Nagle usłyszeli potężny huk. Jeden z pracowników uznał, że sowieci wyważyli drzwi wejściowe.

- Z jakiego powodu? Przecież pozostawiliśmy je otwarte – oburzyła się szlochająca Anna, córka hrabiny.

 

W głównym holu zrobiło się cicho. Słychać było jedynie stukot obcasów wchodzącego dowódcy. Oficer rozejrzał się dookoła. Spojrzał na popiersie zmarłego przed trzema laty hrabiego Felixa von Thuna und Hohensteina stojące przy schodach. Wyciągnął pistolet i strzelił w rzeźbę trafiając dokładnie w czoło, roztrzaskując je w ten sposób, po czym zaśmiał się głośno. Towarzyszący mu żołnierze zaczęli głośno się rechotać.

 

Erwein Jn. von Thun und Hohenstein, urodzony 21 VII 1928 roku. Najstarszy wnuk hrabiny

Po chwili oficer zaczął uciszać towarzyszy. Głośno krzyknął: „Wychodzić!”. Hrabina będąca w głównym salonie na pierwszym piętrze wzięła głęboki oddech. Ruszyła w kierunku drzwi prowadzących na schody, które łączyły się z holem głównym. Młody Erwein chwycił babcię za rękę.

- Ja pójdę. Jestem dziedzicem pałacu, to mój obowiązek – powiedział łamiącym się głosem.

- Zostań kochanie… Nie prowokujmy ich.

 

Otworzyła drzwi, co spowodowało, że radzieccy żołnierze natychmiast wymierzyli broń w kierunku piętra. Po chwili hrabina pojawiła się na schodach. Spojrzała na dowódcę. Był to mniej więcej czterdziestoletni mężczyzna o surowym wyglądzie, ubrany w lekko ubłocony mundur. Zaczął wchodzić schodami, a razem z nim kilkunastu uzbrojonych żołnierzy.

- Nie uciekłaś szwabiaro? Musisz być albo bardzo odważna, albo bardzo głupia – stwierdził zbliżając twarz do jej twarzy na odległość kilku centymetrów. Hrabina jednak nie odpowiedziała. – Wchodź do środka, zobaczymy kogo tu ukrywasz – powiedział, po czym popchnął ją lekko w stronę salonu.

 

Dowódca zmierzył wzrokiem wszystkich będących w salonie. Było tam jakieś dwadzieścia osób. Stali przerażeni ze spuszczonym wzrokiem. Jedynie młody Erwein ze złością patrzył na sowietów. Dowódca to zauważył. Podszedł do chłopca i przystawił mu pistolet do czoła.

- Taki odważny jesteś śmieciu? – splunął mu w twarz.

- Nie jesteście u siebie – odpowiedział trzęsącym się głosem, choć starał się nie pokazywać strachu. Oficer w odpowiedzi zaczął się śmiać po czym uderzył chłopca pięścią w brzuch i popchnął, sprawiając, że Erwein upadł na wyścieloną eleganckim dywanem podłogę.

- Wszyscy siadać pod oknem. Trochę sobie porozmawiamy – rozkazał. - A wy chłopcy możecie się rozgościć – dodał odwracając twarz w stronę żołnierzy.

 

Sowieci od razu zaczęli otwierać szafki w poszukiwaniu alkoholu. Wyrywali drzwiczki w gablotkach, tłukli szkło w witrynkach i przewracali na podłogę książki, pamiątki rodzinne, kryształowe kieliszki i zdjęcia przedstawiające członków rodziny. Jeden z nich wycelował z pistoletu w portret hrabiny wiszący na ścianie i pociągnął za spust. Kula utknęła w jej oku.

- Tak za chwilę będziesz wyglądać stara szwabiaro – zaczął się śmiać, po czym odkorkował znalezioną w barku butelkę czerwonego wina i zaczął pić, oblewając siebie i dywan


Erwein I von Thun und Hohenstein (1896-1946). Pierwszy syn hrabiny

Hrabina patrzyła z przerażeniem. W przeciągu kilku chwil, salon wyglądał jak po przejściu tornada. Eleganckie mahoniowe meble zostały połamane, delikatne witrażyki rozbite, a porcelanowe i kryształowe naczynia roztrzaskane. Bezcenne przedmioty przypominające o rodzicach, dziadkach niszczono na jej oczach. Poczuła silny ścisk serca, kiedy musiała patrzeć jak jeden z żołnierzy niszczy także portret jej rodziców, których straciła jako dziecko.


- Dobrze ci się żyło przez tyle lat wyzyskując innych? Tacy jak wy powinni wisieć. Jesteście obrzydliwi. Nie jesteście ludźmi. Jesteście świniami wystrojonymi złotem i adorującymi się nawzajem. Wiemy, że twoi obaj synowie są w Wehrmachcie! Nie wstyd ci za nich? Nie macie prawa, by żyć – komentował oficer przechadzając się po salonie.

Ferdinand von Thun und Hohenstein (1898-1978). Drugi syn hrabiny

- Panie oficerze, hrabina jest najszlachetniejszą osobą jaką poznałam w życiu – wtrąciła się szlochająca Elżbieta. - Hrabina ufundowała pawilon szpitalny dla dzieci, każdego roku od ponad czterdziestu lat urządza akcje charytatywne, utworzyła cieszyński Czerwony Krzyż, założyła Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, karmi głodnych i chroni bezdomne dzieci… Ukrywała przez wojnę potrzebujących. Jest dobrą panią – Elżbieta mówiła szczerze, nie wyobrażała sobie, by nie stanąć w obronie hrabiny. Bała się na samą myśl, że sowieci mogliby ją skrzywdzić, nie wiedząc ile zawdzięczają jej miejscowi.

- Po co jej bronisz? – zrugał ją. – Ty jesteś Polką, nic ci nie grozi. Wracaj do swojego domu. Wszyscy Polacy mogą wracać! – krzyknął. Nikt jednak nie chciał zostawić hrabiny i jej rodziny.

 

Hrabina spojrzała na oficera. Jej twarz była spokojna.

- Czego Panowie od nas oczekujecie? – zapytała najżyczliwiej jak potrafiła. Nie chciała w żaden sposób sprowokować oficera.

- Głupia! – zaczął się śmiać. – A co Ty możesz mi dać? Ty nic nie masz. Jesteś zerem zależnym od tego czy zabiję cię teraz czy za chwilę – przystawił jej pistolet do czoła. – No paniusiu. Decyduj. Teraz, czy za chwilę? – miał zaciśnięte zęby dopychając jej broń do skroni.

- Nie, błagam! – krzyknęła Elżbieta. Nie zniosła tego widoku. Rozpłakała się.

- Zamknij się! – wrzasnął, po czym odsunął broń od głowy hrabiny. Ta także nie wytrzymała i łzy popłynęły po jej pomarszczonych policzkach. Wywołało to satysfakcję oficera.

 

Odszedł wolno w stronę drzwi. Zatrzymał się, po czym podniósł głowę.

- Wynosić się, natychmiast! – wrzasnął. Elżbieta spojrzała na hrabinę. Alix, Anna, Erwein Junior i Isabele również zaczęli patrzeć jeden na drugiego. Obawiali się, że to koniec. Przed ich oczami było widmo rychłego rozstrzelania przed pałacem.

- Wynocha! – wrzasnął raz jeszcze oficer. – Wynocha, bo was wszystkich tu wybiję jak psy! – wpadł w furię.

 

Hrabina ruszyła w stronę schodów trzymając pod rękę swoją wnuczkę. Pozostali z rodziny i pracowników posłusznie szli za nimi. Schodząc Gabriela zauważyła roztrzaskane popiersie swojego męża. Z trudem powstrzymała łzy. Był to prezent od niej dla niego na 25 rocznicę ich ślubu. Wyszli przed pałac.


Pałac i winnica w Kończycach Wielkich w 2024 roku

Oficer stanął przed nimi.

- Nie macie tu czego szukać. Tutaj nic już nie należy do was. Pałac i cała ziemia stanowią od teraz własność nowych komunistycznych władz. Cieszcie się, że nie rozwaliliśmy wam łbów. A teraz precz! Nie chcę was widzieć! – wykrzyczał.

- Gdzie mamy pójść? – zapytała hrabina.

- Najlepiej do piekła szwaby! Zejść mi z oczu. Nie obchodzi mnie gdzie zdechniecie. Zjeżdżać mi stąd, bo przysięgam, że was zabiję! – ponownie podniósł głos.

- Czy moglibyśmy zabrać swoje rzeczy? – zapytała wciąż szlochająca Anna, córka hrabiny.

 

Oficer skierował w jej kierunku pistolet. Anna z przerażeniem na niego patrzyła. Gabriela chwyciła ją szybko za rękę i pośpiesznie zaczęła odciągać, po czym odeszli. Za bramą obrali kierunek miejscowego kościoła, do którego dotarli po kilkunastu minutach.

 

Byli wyczerpani emocjonalnie. Wiadomość o tym co się wydarzyło rozeszła się błyskawicznie. Ludzie widzieli pojazdy wojskowe oraz wypędzenie hrabiny z pałacu. Gdy się trochę ściemniło do kościoła zaczęło przychodzić coraz więcej osób z okolicy. Mieszkańcy Kończyc Wielkich, Kończyc Małych, Hażlacha, Rudnika, Pruchnej i wielu innych wiosek przynosiło suchą kiełbasę, ser, pieczywo i koce. Każdy chciał pomóc hrabinie i jej bliskim.

 

Przed wybiciem ósmej wieczorem w kościele było już jakieś dwieście osób, a jedzenia i ciepłych ubrań było więcej niż potrzeba. Hrabina spojrzała na tych wszystkich ludzi. Nie wiedziała, jak im podziękować. Nie wiedziała jakim gestem wyrazić swoje uczucia. Trzęsącym się, słabym głosem powiedziała „Bóg dał, Bóg odebrał, ale niech Jego imię będzie wysławiane za to coście uczynili” po czym wybuchneła wielkim płaczem.

 

Autor: Jonasz Milewski


P.s. Hrabina Gabriela von Thun und Hohenstein zamieszkała na krótki czas w Pawilonie III Szpitala Śląskiego w Cieszynie, gdzie schronienie zapewnił jej doktor Edmund Dalski. Niedługo później została ulokowana wraz z Elżbietą Miksch w dwupokojowym mieszkanku przy obecnej ulicy 3 Maja 6. Do końca życia pozostała bez środków do życia. Dawni znajomi oraz wdzięczni mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego dostarczali jej jaja, masło czy mleko. Chociaż dzieci namawiały ją na przeprowadzkę do Austrii, nigdy nie zdecydowała się na opuszczenie swoich rodzinnych stron, ponieważ jak mówiła „chcę być przy swoich”.


Henrietta Habig (1894-1984). Najstarsza córka hrabiny

Hrabina miała 4 dzieci. Henrietta (1894-1984) była austriacką sportsmenką. Erwein (1896-1946) został zastrzelony w niewoli sowieckiej na Węgrzech. Friedrich (1898-1978) był właścicielem fabryki w Karlovych Varach, która została mu odebrana po II wojnie światowej. Najmłodsza, Anna (1902-1988) pozostała do końca życia panną i poświęciła się działalności charytatywnej.


Wnuki Gabrielii, Erwein Junior, Isabele oraz Ferdinand Junior mieszkali w Austrii. Hrabina doczekała się także dwójki prawnucząt – Erweina III oraz Hemmy (trzecia prawnuczka, Elisabeth urodziła się już po śmierci Gabrieli).


Hrabina Gabriele von Thun und Hohenstein do końca życia utrzymywała przyjacielskie stosunki z Państwem Dalskich, mieszkającym przy ulicy Głębokiej. Prawie codziennie odwiedzała ich o 16:00 na podwieczorek. Pod koniec życia była już wychudzona i niedołężna, wciąż jednak promieniując godnością i szlachetnością. Zmarła w wieku 85 lat, 18 października 1957 roku w Cieszynie. Została pochowana w Kończycach Wielkich, obok męża Felixa i siostry Fanny.

Pałac w Kończycach Wielkich obecnie należy do Marcina i Ewy Lipskich, którzy zasadzili wokół winnicę Château Kończyce Wielkie stanowiącą część Cieszyńskiego Szlaku Wina oraz prowadzą Fundację im. Dobrej Pani z Kończyc Wielkich.


Źródła:

„Dobra Pani z Kończyc Wielkich” Czesław Gamrot (Zwrot 9/2017)

„Hrabina Gabriela von Thun-Hohenstein i jej rodzina” Franz Hr. Czernin von Chudenitz tłumaczenie Stanisław Konopka (Kalendarz Cieszyński, 2003)

„Gabriela von Thun und Hohensein – „dobra Pani”” Aleksandra Skrzypietz („Jej ślad w historii – kobiety w województwie śląskim na przestrzeni wieków, 2015)

„Współcześni o hrabinie Gabrieli von Thun” Mariusz Makowski (Kalendarz Cieszyński, 2007)

 

2652 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page