Dni, miesiące i pierwsze lata po II wojnie światowej stanowiły nieznośną mieszankę emocji, które wyniszczały od wewnątrz ocalałych.
Bielsko, 9 marca 1947 roku
W przestronnym pokoju przy stole siedziało sześć osób. Chwilę wcześniej skończyli niedzielny obiad. Czuć było piętno zbliżającego się tematu, którego nikt z nich nie miał siły poruszać. Zawsze, kiedy spotykali się w gronie rodziny, rozmowom towarzyszył płacz. Ponownie było i tym razem. 26-letniej Renacie trzęsły się dłonie, co zauważyła jej młodsza siostra Elżbieta. Delikatnie dotknęła jej kolana. Pozostali ze spuszczonymi głowami wpatrywali się w puste już talerze.
Jakob spojrzał na swojego brata, Hermana, który u niego pomieszkiwał od jakiegoś czasu. Powoli zaczął przeszukiwać kieszenie marynarki. Po chwili wyciągnął z niej metalowe pudełko, z którego wziął dwa papierosy. Podsunął jednego Hermanowi.
- Zapalimy? – zaproponował.
- Wyjdźmy przed kamienicę. Wiesz, że Twoja Cecylia nie przepada za dymem w mieszkaniu – skomentował.
- Czy mogę do Was dołączyć? – poprosił Jerzy Sussmann (Zisman), mąż Renaty.
- Idź, idź, a my z ciocią i Elżbietą posprzątamy – szybko dodała Renata, nie czekając na akceptację pomysłu męża przez jej stryjów.
Po wyjściu, Herman, Jakob i Jerzy stanęli nieopodal murku oddzielającego skwer przy Placu Żwirki i Wigury od torów tramwajowych. W niedzielę transport publiczny był rzadszy niż w tygodniu, choć akurat, kiedy zapalali papierosy, minął ich pędzący w kierunku Dworca Kolejowego czerwony skład.
- Dzisiaj należy podjąć decyzję… – po chwili milczenia zagaił Herman.
- Zbyt wiele ich w ostatnim czasie – westchnął jego brat, Jakob.
- W maju minie dwa lata od zakończenia wojny. Dwa lata! – podniósł lekko głos i zaciągnął się dymem Herman.
- I wciąż jeszcze zdarzają się powroty zaginionych! – krzyknął w odpowiedzi Jakob.
- Jak liczne są te powroty? O czym tym mówisz? To, że jedna czy dwie osoby w miesiącu się odnajdują uznajesz za powód do nadziei po tak długim czasie? Jakob, ocknij się, oni nie żyją!
- Tak! Tyle mi wystarczy, by wciąż mieć nadzieję! – odwrócił się plecami do brata, rzucając niedopałek na ulicę.
Przez chwilę znów milczeli. Tego popołudnia Bielsko było spokojne. Nie było najcieplej, dlatego mieszkańcy zrezygnowali ze spacerów. Nieopodal Placu Żwirki i Wigury, przy którym mieszkali Jakob i Cecylia Springut oraz od jakiegoś czasu także Herman, kręciło się zaledwie kilka osób, w większości nastolatków.
- Posłuchaj! Dajmy sobie jeszcze miesiąc. To nie jest długo – zaproponował Jakob.
- Dajemy sobie miesiąc w miesiąc kolejny miesiąc! Czy jesteś na tyle wyzuty z uczuć, by myśleć, że ja nie pragnąłbym, by oni naprawdę przeżyli wojnę? Czy myślisz, że moją pierwszą myślą po powrocie z obozu nie było zobaczyć całą naszą liczną rodzinę? Owszem, było to moje największe marzenie! Chciałem spotkać naszego brata Artura, bratową Bertę, stryja Sigmunta z Istebnej i wszystkich z kuzynostwa! Ale minęły 22 miesiące od końca tej cholernej wojny! 669 cholernych dni czekania na jakikolwiek cień szansy, że oni wrócą! Jakob! Czas się pogodzić! – wykrzyczał Herman po czym wybuchnął płaczem.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam – powiedział i wziął w objęcia brata.
- Już dobrze – szybko uspokoił się Herman. Nie chciał przeżywać po raz kolejny niepohamowanej rozpaczy, która zdarzała mu się od bardzo dawna.
- Wracajmy – zaproponował milczący cały czas Jerzy. Znał zaginionych z rodziny Springutów. Wszyscy w społeczności żydowskiej zamieszkującej przed wojną tereny wokół Bielska, Cieszyna i Żywca utrzymywali ze sobą bliższe lub luźniejsze kontakty. Najczęściej prowadzili ze sobą interesy.
Po powrocie do mieszkania mężczyźni zastali kobiety kończące zmywanie i wycieranie zastawy. Wszystkie miały na policzkach ślady łez. Nie było już normalnych dni. Co rusz wracały wspomnienia z obozów i troska o zaginionych. Nie prowadzili normalnych rozmów o codzienności. Nawet zwykłe przedmioty kuchenne kierowały na tor tragicznych wspomnień. Metalowy garnek, miotła, paczka zapałek – przypominały o przerażających przeżyciach. Nie było już zwykłych dni ani normalnych czynności domowych.
- Usiądźmy – powiedział łamiącym głosem Jakob. – Musimy podjąć decyzję – dodał po wzięciu głębokiego oddechu, chcąc dać przestrzeń bratu.
W mieszkaniu zapadła grobowa cisza. Wszyscy bezszelestnie usiedli przy okrągłym stole. Na środku miejsce zajął Herman, najstarszy z żyjących Springutów. Obok niego Jakob, dalej jego żona Cecylia, córki zaginionego Artura – Renata i Elżbieta, a naprzeciwko nich mąż Renaty, Jerzy Sussmann (Zisman).
- Jerzy. Powiedz to, co wiesz... – Herman spojrzał na męża Renaty. Ten poczuł się jakby sparaliżowany. Jego wzrok powędrował od razu w kierunku żony, która nie miała pojęcia, że dysponuje on jakąkolwiek wiedzą.
- Wiem, że powinienem wyznać to wcześniej… - zaczął czując suchość w gardle.
- Co wiesz? Jerzy! – podniosła głos Renata, widząc smutek w oczach jej męża. Przeszły ją dreszcze.
- Nie kryj niczego, proszę – dodał Herman.
- W obozie… - łamał mu się głos. – W obozie w Płaszowie dużo się mówiło. O transportach, które przyjeżdżały do nas, ale i o tych, które docierały do Auschwitz… – każde słowo sprawiało mu trudność.
- Co się mówiło? Na miłość boską, co? – naciskała Renata, którą za dłoń złapała Elżbieta, jej siostra.
- Pamiętam, że któregoś październikowego dnia 1944 roku… Spotkałem jakiegoś pisarza, nie pamiętam nazwiska. Był dobrze poinformowany o tym co się dzieje. Zapytałem go o transport, który wówczas przyjechał do Płaszowa – Jerzy mówiąc wpatrywał się w stół. – Powiedział, że to słowaccy żydzi. Nie wiem skąd, ale wiedział, że moja Renatka pochodziła ze Springutów. Dodał, że Springutowie byli w tym transporcie…
- Mów dalej! – po krótkiej chwili milczenia ponaglił go Jakub.
- Ponoć Sigmunt, Karolina, Josefine i Sidoni (Salomea) zostali zagazowani jeszcze w 1942 roku w Auschwitz. Ale w Żylinie zostali Róża, Honorata i jej córka Judita. Jednak po słowackim powstaniu w 1944 roku, naziści wzmogli prześladowania. Ktoś wydał Niemcom pozostałych z ukrywających się Springutów. Wszystkich przewieziono do Płaszowa i chwilę później do Auschwitz, gdzie nie pozostali przy życiu ani jednego dnia. Róża, Honorata i 17-letnia Judita od razu zostały skierowane do gazu… - wyznał, po czym się rozpłakał. Doskonale rozumiał ból towarzyszący tak potężnej stracie i bestialstwu, bowiem sam był świadomy, że jego rodziców spotkał ten sam los.
- Mąż Honoraty, Vojtech zginął jeszcze 1942 roku. Wiem to od człowieka, który widział, jak prowadzą go do komory gazowej w Auschwitz – dodał Herman.
Renata, Elżbieta i Cecylia wybuchnęły niepohamowanym płaczem. Przed ich oczami pojawiła się każda chwila z ich 4 letniego pobytu w obozie, kiedy to one też mogły zginąć. Jednocześnie opanowała ich wściekłość na okrucieństwo, którego dopuścili się ludzie względem ludzi. Renata przypomniała sobie jeden dzień, w którym jeden z SS-manów kazał jej rozebrać się do naga i wepchnął ją do komory gazowej. Wówczas już każdy w Auschwitz rozumiał do czego służą te budynki. Stała naga, stłoczona z kilkuset innymi osobami. Minęło kilka godzin. Byli zdezorientowani i przerażeni. Jak się później okazało, zabrakło cyklonu B. Nie było szansy na szybkie uzupełnienie deficytu i wszystkich cofnięto do obozu. Z całej rodziny Springut, ona jako nieliczna miała to szczęście.
- Czyli nikt z nich nie przeżył? – zapytała szlochając Elżbieta.
- Cała nasza rodzina z Istebnej zginęła – odpowiedział Herman.
- A Maximilian? – zapytała Renata łapiąc powietrze.
- Maximilian jeszcze w sierpniu 1939 roku został powołany do Wojska Polskiego i poszedł walczyć. Słyszałem, że został schwytany do niewoli w Rosji i ślad po nim zaginął. Od tego czasu minęło 8 lat ciszy – dodał, po czym zasłonił dłońmi twarz ukrywając płacz.
Wśród rodziny Springut zapadła cisza przeplatana szlochem. Rozumieli, że najskrytsze cienie nadziei o ponownym spotkaniu bliskich przepadły. Wszyscy z istebniańskiej rodziny Springutów zginęli bestialską śmiercią.
- To dzień decyzji – powiedział po długim milczeniu Herman. – W następnym tygodniu zwrócę się do Sądu Grodzkiego w Cieszynie o uznanie ich za zmarłych. Proszę o waszą aprobatę – powiedział, po czym wyszedł do drugiego pokoju.
Epilog:
Sigmunt Springut urodził się 6 czerwca 1870 roku w Skrzydlnej koło Limanowej. W 1895 roku poślubił Esther Gruber-Springut, urodzoną w 1870 roku w Rajczy. Około 1896 roku zamieszkali w Istebnej. Doczekali się szóstki dzieci (wszystkie ofiarami Holocaustu):
· Rosa (Róża) Springut-Goldstein (ur. około 1896 roku w Istebnej; zm. 1944 w Auschwitz).
· Honora (Honorata) Springut-Kohn (ur. 05.01.1898 w Istebnej; zm. 1944 w Auschwitz). Dnia 19.12.1926 w Żylinie poślubiła Vojtecha Kohna. Mieszkali przy Jána Kalinčiaka 1265/6 w Żylinie. Mieli razem dwie córki:
- Judita Kohn (ur. 01.11.1927 w Żylinie; zm. 1944 w Auchwitz. Miała 17 lat)
- Vera Kohn (ur. 10.05.1934 w Żylinie; zm. jako dziecko przed wojną)
· Karoline Springut (ur. 23.12.1900 w Istebnej; zm. 04.07.1942 w Auschwitz)
· Josefine Springut (ur.23.12.1901 w Istebnej; zm. 12.07.1942 w Auschwitz)
· Sidoni (Salomea) Springut (ur. 26.10.1902 w Istebnej; zm. 29.05.1942 w Auschwitz)
· Maximilian Springut (ur. około 1907 roku w Istebnej; zm. w czasie wojny w Rosji)
Sigmunt Springut był stryjem dla bratanków, zamieszkujących Żywiec i Bielsko:
· Herman Springut (ur. 1894). Urodził się w Jeleśni, mieszkał w Bielsku. Przed wojną zajmował się przemysłem i handlem. Po wybuchu II wojny światowej ewakuował się na wschód Polski, a następnie do Rosji. Po wojnie powrócił do Bielska, gdzie mieszkał z bratem Jakobem i bratową Cecylią przy pl. Żwirki i Wigury 4. W 1947 roku zamieszkał przy ul. 1-Maja 14 w Bielsku. Występował jako przedstawiciel rodziny Springut przed Sądem Grodzkim w Cieszynie w sprawie uznania istebniańskich Springutów za zmarłych. Prawdopodobnie w 1948 roku emigrował do Izraela.
· Jakob Springut (ur. 25.01.1898 w Jeleśni zm. kwi. 1980 Cleveland, Ohio). Urodził się w Jeleśni, mieszkał w Bielsku przy pl. Żwirki i Wigury 4. Jego żoną była Cecylia Springut. Pozostawał w Bielsku do końca lat 40', następnie emigrował do USA.
· Arthur Springut (ur. 08.08.1893; zm. 28.10.1942, Bełżec). Urodził się w Jeleśni, mieszkał w Żywcu. Pracował w przemyśle drzewnym. Wybudował dom w Żywcu-Zabłociu przy ulicy Kolejowej 5 (obecnie ulica Dworcowa). W 1939 roku ewakuował się z rodziną do Krakowa, gdzie około 1941 roku trafili do getta. Końcem października ukrywał się wraz z żoną Berthą i córkami - Renatą i Elżbietą - w piwnicy przy ulicy Janowa Wola 8 w Krakowie. Arthur i Bertha zostali załadowani do transportu do Bełżca, gdzie 28.10.1942 roku zostali zagazowani.
Renata Springut-Zisman (ur. 18.04.1921 w Żywcu-Zabłociu; zm. 30.07.1999 w Krakowie). Córka Arthura i Berthy Springut. Była jedną z nielicznych ocalałych Holocaustu. Przeżyła 5 obozów koncentracyjnych - Plaszow, Auschwitz-Birkenau, Ravensbrück i Neustadt-Glewe. Po wojnie zamieszkała w Krakowie. Była pianistką. Poślubiła Jerzego Sussmana (Zismana). Po jego śmierci wyszła za mąż za Daniela Bertrama. Mieszkali w Krakowie.
Chronologia wydarzeń powojennych:
14.03.1947 do sądu Grodzkiego w Cieszynie wpływa od Herman Springuta zamieszkałego przy placu Żwirki i Wigury 4 w Bielsku wniosek o uznanie za zmarłych Springutów.
03.11.1947 w Istebnej zostaje wywieszone publiczne ogłoszenie w którym wzywa się zaginioną rodzinę Springut, by jeśli żyją zgłosili się do urzędu. Wzywa się również wszystkich, którzy mogą udzielić jakichkolwiek wiadomości o zaginionych.
12.01.1948 do Sądu Grodzkiego w Żywcu wpływa pismo z Sądu Grodzkiego w Cieszynie z prośbą o przesłuchanie w charakterze świadka Jerzego Sussmanna (Zismana) zamieszkałego w Zabłociu koło Żywca przy Kolejowej 5.
16.02.1948 w Sądzie Grodzkim w Żywcu odbyło się przesłuchanie w charakterze świadka Jerzego Sussmanna (Zismana) (lat 44). Świadek zeznaje, że w 1944 roku, podczas pobytu w obozie Płaszów, znajomy pisarz opowiedział mu, że w jednym z transportów była Rodzina Springut, mieszkająca wówczas w Żylinie. Zostali po krótkim czasie skierowani do komory gazowej w Auschwitz-Birkenau.
27.02.1948 Zarząd Gminy Istebna kieruje pismo do Sądu Grodzkiego w Cieszynie z informacją, że zdjęto ogłoszenie w którym wezwano do poinformowania o losie Springutów. Urząd dodał, że ustalono iż Maksymilian Springut został powołany do Wojska Polskiego w sierpniu 1939 roku, następnie przebywał w Rosji lecz dotychczas nie powrócił. Honorata z Springutów Kohn zamieszkiwała stale w Żylinie. Pozostali ze Springutów do wybuchu wojny zamieszkiwali w Istebnej.
10.03.1948 Przesłuchanie w charakterze świadka Hermana Springuta (l. 54). Podaje on, że Zygmunt Springut jest bratem jego ojca, a więc jest jego stryjem. Podaje, że Zygmunt Springut wraz z dziećmi zamieszkiwał w Istebnej z wyjątkiem Honoraty Springut, która po ślubie wyjechała do Żyliny. Herman Springut przed wojną zamieszkiwał w Bielsku. Po wybuchu wojny uchodził przed okupantem na wschodnie tereny Polski, skąd dostał się do Rosji. Nie zdołał nawiązać kontaktu ze stryjem.
29.05.1948 Springutowie zostają uznani za zmarłych. Umownie za datę śmierci ustala się na dzień 31.12.1946.
Źródła:
oraz
Materiały IPN oraz Muzeum Auschwitz-Birkenau udostępnione w celach publikacji niniejszego materiału Jonaszowi Milewskiemu.
Autor: Jonasz Milewski
Comments